Sebastian ShermanVincent von Thien
informacje o postaci
12.08. 1979, Nowy Jork
Brooklyn, Coney Island
rozwodnik
hetero
on/jego
detektyw wydziału zabójstw
84. posterunek policji
wyższe + akademia policyjna
$$$
prywatne ubezpieczenie (z pracy)
into the unknown
Brooklyn, Coney Island
rozwodnik
hetero
on/jego
detektyw wydziału zabójstw
84. posterunek policji
wyższe + akademia policyjna
$$$
prywatne ubezpieczenie (z pracy)
into the unknown
freeform
- Mamo, a co trzeba zrobić, żeby twoje zdjęcie znalazło się w gablocie dla zasłużonych?
- Synu, w tej gablocie nikt nie chce się znaleźć. Umieszczają tam zdjęcia tych, którzy w służbie policyjnej oddali swoje życie.
Sebastian dzieciństwo miał udane, chociaż krótkie. Matka, ojciec i on stanowili małą ale kochającą się rodzinę. Byli też dziadkowie ze strony matki, których odwiedzał w co drugi weekend. Poza rzeczami,, których uczy się każde dziecko - a przynajmniej powinno - czyli jak rozpoznawać dobro od złego, że nie można ufać nieznajomym, nawet jeśli oferują cukierka, oraz, że starsze osoby należy szanować, rodzice nauczyli go trzech bardzo ważnych rzeczy. Po pierwsze, że jest Nowojorczykiem. Rodzice od dziecka wpoili mu miłość, do miasta, które nigdy nie śpi, do Coney Island, ale wraz z tą miłością szło zrozumienie: Nowy Jork był betonową dżunglą, ale należało zachowywać się wobec niego jak wobec sił natury: szanować je i nie przeceniać swoich własnych możliwości. Po drugie rodzice nauczyli go, że powinien doceniać i szanować swoje korzenie - po matce szwedzkie, po ojcu włoskie, nawet jeśli były bardzo odległe. Po trzecie, Sebastian zdawał sobie sprawę z silnych tradycji policyjnych w rodzinie jego matki, która potrafiła być surowa, ale jednocześnie była ciepłą, kochającą osobą. Mały Bastian ją uwielbiał. Mimo tych rodzinnych tradycji nigdy nie czuł szczególnej presji ze strony najbliższych.
Jego dzieciństwo skończyło się, gdy miał 10 lat. Od jakiegoś czasu jego ojciec chorował i gasł w oczach. Choroba zżerała go od środka, aż dokonała dzieła i Sebastian stracił ojca w wieku 10 lat. Mimo, że w pewnym sensie był na to przygotowany, mocno to przeżył, z jednej strony zżył się jeszcze z matką, ale ponieważ zabrakło ojca, który mógł się nim zajmować, kiedy matka była w pracy, jego dzieciństwo, niewinność i naiwność, oraz poleganie w większości na dorosłych się skończyło. Z resztą już wcześniej był wyjątkowo samodzielnym dzieckiem.
Tęsknota za ojcem miała towarzyszyć mu jeszcze długo, zwłaszcza, że wchodził w wiek nastoletni, który jak wiadomo bywa burzliwy. Uczył się dobrze i lubił to, przodując w przedmiotach ścisłych, lubił się też ruszać i miał mnóstwo energii, czasem zdarzało mu się napsocić, jednak nie był wcale znowu bardzo kłopotliwym dzieckiem. Jako chłopiec miał wiele pomysłów na siebie, fascynowała go też praca matki, chociaż rodzicielka nie zachęcała go do tego jakoś szczególnie. Oczywiście sporo się zmieniło, gdy wszedł w okres nastoletniego buntu. Wystrzelił do góry z wzrostem - i jak to jest w przypadku każdego nastolatka - rządziły nim hormony. Kusiło go wszystko to, co Nowy Jork mógł zaoferować, więc miał swój okres imprezowania, pierwszych używek i szwendania się po mieście bez celu. Nauka zeszła nieco na drugi plan. Jego matka, chociaż początkowo uważała, że musi się wyszaleć, a potem się uspokoi, w końcu musiała zainterweniować, gdy Bastian znalazł się za blisko nieciekawego towarzystwa, i tego oblicza Nowego Jorku, którego nie chciała jeszcze przed nim odkrywać. Chyba po raz pierwszy Sebastian nie posłuchał jej głosu rozsądku, ładując się w kolejne kłopoty, dopóki pewnej nocy nie zadzwonił do swojego dziadka w panice. Tym razem posunął się za daleko i mogły grozić mu większe kłopoty niż zawieszenie w szkole. Dziadek - który był już blisko siedemdziesiątki, ale dalej trzymał się prosto, z pełną godnością byłego sierżanta policji - zadziałał, ugasił pożar, wykorzystał swoje znajomości, ale też wymagał, aby Sebastian wyciągnął wnioski z tej przygody. Matka była zła, że nie przyszedł z tym do niej, ale dziadek go zrozumiał: Sebastian potrzebował po prostu jakiejś równowagi, męskiej ręki - nawet jeśli w zaistniałej sytuacji była to ręka jego dziadka. Faktycznie wyciągnął wnioski i w kolejnych dniach w końcu się uspokoił. Coś też sobie postanowił.
It was fate, nothing less, nothing more..
To było przeznaczenie, mógł się tego domyślić od kiedy pierwszy raz pojawił się w wydziale NYPD, w którym pracowała jego matka, patrząc na wszystko wielkimi ze zdziwienia oczami dziecka. Trzecie pokolenie rodziny, które wybrało mundur. Od tej pory Sebastian zaczął planować wszystko na konto kariery policyjnej: poprawił stopnie, wystrzegał się od błędów wieku nastoletniego, chociaż oczywiście nie był idealny. Zaliczył przygotowanie wojskowe, wybrał odpowiednie studia, bo przecież nie chodziło tylko o to, żeby być policjantem, ale żeby zajść naprawdę daleko, pchała go do tego dziejowa ambicja.
To nie znaczy oczywiście, że przez cały czas był "czysty jak łza" i nie popełniał błędów. Niektóre miały mieć długotrwałe konsekwencje. Był to też oczywiście czas pierwszych związków, jednak Sebastian z uporem maniaka podporządkowywał wszystko przyszłej pracy. Skończył studia kierunkowe i akademię policyjną z doskonałymi wynikami i zaczął praktykę.
Od pewnego czasu między Sebastianem a jego matką zaczął się tworzyć dystans. Po części naturalny, wynikający z tego, że on był dorosły, miał swoje życie. Inna przyczyna była taka, że matka wciąż pozostawała w czynnej służbie i nie chciała, aby ktoś myślał, że Sebastian cokolwiek zawdzięcza swoim znajomościom. Głosy o tym były jednak nieuniknione, mimo, że jego matka nosiła swoje panieńskie nazwisko. Mimo wszystko więź między nimi wciąż była bardzo silna, nawet jeśli później Sebastian zdał sobie sprawę, o jak wielu rzeczach matka mu nie mówiła. Pozostało jej kilka lat do emerytury, kiedy pewnego późnego wieczoru rozdzwonił się telefon Sebastiana: długo planowana akcja policji okazała się kompletnym fiaskiem, strzelanina, pożar, chaos, kilku rannych funkcjonariuszy.. oraz jego matka. Ona i jej partner zginęli podczas tej akcji. Nieszczęśliwy wypadek, a właściwie splot nieszczęśliwych wypadków. Uwierzył w to chyba tylko dlatego, że kompletnie się załamał i bardzo długo nie mógł pozbierać.
Wyparcie, szukanie innego rozwiązania jest procesem naturalnym, tyle, że powinno trwać nie więcej niż kilka dni, lub tygodni. Dla Sebastiana oprócz świadomości utraty najbliższej mu osoby i jedynej rodziny, jaka mu pozostała, pojawiła się pewność, że coś tu jest nie tak, że to nie może być tylko wypadek, nie wierzył w tak nieszczęśliwe przypadki. Ta myśl zdominowała go zupełnie. Starał się funkcjonować normalnie, zamieszkał w domu rodziców, w którym wszystko mu o nich przypominało. Starał się jak dawniej pracować na pełnych obrotach, ale myśl, że śmierć jego matki nie mogła być przypadkiem, i że on musi odkryć prawdę go nie opuszczała. Ukończył szkolenie w terenie, przełożeni byli z niego zadowoleni, ale jednocześnie wykorzystywał każdą okazję do zdobycia strzępów dowodu: od podpytania dawnych kolegów matki przy piwie, po w końcu zdobycie akt dokumentujących tę fatalną w skutkach akcję policyjną. Można spokojnie uznać, że miał na tym punkcie obsesję, chociaż jednocześnie starał się z tym kryć, cieszyć z pierwszego awansu.
W końcu jego przełożeni dostrzegli, że złamał zasady, przywłaszczył sobie akta, które do niego nie należały. Wykazali w pewnym sensie zrozumienie: Sebastian został wysłany na przymusowy, bezpłatny urlop, a o kolejnych awansach mógł zapomnieć na dłużej. Oficjalnie oddał akta i przeprosił, nieoficjalnie zrobił drugą kopię, o której nikt nie wiedział. Skazanie na odpoczynek było dla niego katorgą, powroty do pustego domu były trudne, zdał sobie też w końcu sprawę, że nie może tylko grzebać w przeszłości, nieważne jak bardzo chciałby odkryć prawdę, udowodnić swoje racje. Wpuścił resztę świata do swojego życia i nie było odwrotu.
My biggest sin was marrying you, because I was married to career earlier, and that makes me a bigamist
Wpadła mu w oko już wcześniej, jednak jeśli się spotykali, to miało to charakter niezobowiązujący. Odsunięcie od pracy stworzyło lukę w jego życiu, która uzmysłowiła mu jak jednopłaszczyznowe i samotne prowadzi życie. Po raz pierwszy zainwestował swój czas i myśli w ten związek i.. zakochał się. Udało jej się odciągnąć go od mrocznych policyjnych tajemnic, a Sebastian z czasem poczuł, że tego pragnie, że chciałby mieć rodzinę. Zmianę zauważyli nawet jego przełożeni, pozwolili mu wrócić do pracy na krótko przed ślubem. Mimo wszystko nawet po powrocie do pracy był zakręconym nowożeńcem, który szalał za swoją żoną. Pozwolił, aby przeszłość pokryła się patyną kurzu, chociaż nie zaniechał pamięci rodziców. W końcu przychodzi jednak taki czas, gdy mija pierwsza euforia i dopada cię szara rzeczywistość, rachunki, zakupy, obowiązki, nawet radość z narodzin dziecka zmienia się w konieczność zmieniania pieluch, mimo, że szalejesz za tym nowym człowieczkiem, którego stworzyłeś. W pracy Sebastian nie zapomniał całkiem o sprawie śmierci jego matki, ale znów był ambitny, chciał się wykazać, chciał zostać detektywem, pracować w wydziale zabójstw. Jego pracoholizm - który przecież już wcześniej był rzeczą oczywistą - zaczynał negatywnie wpływać na jego małżeństwo, na dzieci. Żona miała do niego o wszystko pretensje, a on tego nie rozumiał przecież naprawdę się starał. W głębi ducha wiedział, że już wybrał, że na pierwszym miejscu zawsze będzie praca, a dopiero potem rodzina. To wszystko zaczęło się kumulować: ciężkie doświadczenia normalne dla policyjnej kariery, pracoholizm, tarcia w małżeństwie, pretensje żony, wyrzuty sumienia, i ta sprawa, która jątrzyła go od lat. Tak pojawiły się u niego pierwsze znaki zbliżającego się wypalenia zawodowego. I życiowego.
Divorces are made in heaven, but they can bring hell to earth
O tym, że Sebastian wciąż stara się zbadać sprawę śmierci swojej matki nikt nie wiedział. Poza tym do jego pracy trudno byłoby się przyczepić, awansował więc znowu, a w końcu trafił do wydziału przestępczości zorganizowanej, czyli dokładnie tej samej komórki, do której należała jego matka. Pracował jeszcze ciężej, jego żona chyba przestała się łudzić, że Sebastian postawi ją na pierwszym miejscu. Chciałby, chciałby być lepszym mężem i ojcem, chciałby umieć tak balansować między życiem prywatnym i zawodowym, jak jego matka. Nie potrafił jednak, a pozew rozwodowy był tego naturalnym następstwem. W pewnym sensie Bastian "wylogował" się z tego małżeństwa. Nie podjął walki o związek, przyjął na siebie winę, nie walczył o dzieci, zgodził się na alimenty, mimo, że komplikowało to jego sytuację majątkową. Gdy było po wszystkim urządził sobie długą posiadówkę z whisky, wyrzucając lata zaniedbań. Nie miał pojęcia, że to niczego mu nie ułatwi. Pustka wróciła, a wyrzuty sumienia wobec dzieci nie odeszły. Było mu żle z tym, że był obecny w ich życiu jak gość i zgotował im konieczność oglądania, jak rozpada się małżeństwo rodziców. To zaczęło też rzutować na jego pracę, a marazm zaczął postępować, mimo, że Sebastian próbował dalej przeć do przodu, wspinać się po szczeblach kariery politycznej, chociaż nie pamiętał już, dlaczego tak mu na tym zależało. To wiązało się też z popełnianiem błędów, chociaż wcześniej się ich wystrzegał. Dochodził też bagaż lat pracy, niechęć do systemu, którego był częścią. W końcu nie mogło to umknąć uwagi jego przełożonych, jednak ci ani go nie zwolnili, ani nie wysłali na wcześniejszą emeryturę. Decyzja zapadła, o tym czy Sebastian wciąż nadawał się do pracy miał zdecydować psycholog. Psycholog okazał się kobietą. Atrakcyjną kobietą.
I'm criticized, but all your bullets ricochet..
Zaczęło się zwyczajnie, niewinnie, od próby przekonania go, że psycholog nie jest wrogiem. Z czasem zaczął jej ufać, mówić nie tylko o ciężarze zawodowych doświadczeń, ale też o wyrzutach sumienia, nieudanym małżeństwie, ojcostwie, a nawet o tej sprawie sprzed lat. W końcu zaczął wyczekiwać tych wizyt, a jednocześnie znów poczuł większą energię do życia i działania. Nie było jeszcze idealnie, ale był to niewątpliwy postęp. A potem wszystko to zepsuł, bo przestał patrzeć na nią tylko jak na panią psycholog, i w końcu przekroczył dopuszczalne granice. Ich romans był krótki, ale jednocześnie był to najszczęśliwszy czas w jego życiu w perspektywie ostatnich miesięcy. Kiedy powiedziała mu, że nie może tego ciągnąć, okazał zrozumienie. Rozstali się w neutralnych stosunkach, tak aby nikt niczego się nie domyślił. Dostał zielone światło do dalszej pracy, a potem zapadła decyzja o przeniesieniu go do wydziału zabójstw na 84 posterunku policji, na Brooklynie. Zawsze chciał pracować w tym wydziale, ale przyszło to za późno. Poprawa była chwilowa, marazm i wypalenie powróciło, jednak Sebastian stara się z tym ukrywać. Prawda jest taka, że chociaż nie ma już dawnego zapału do tej pracy, nie wie co miałby ze sobą zrobić po emeryturze. Jest więc zawieszony w próżni.
Z pierwszym partnerem w nowym wydziale dogadywał się świetnie. Detektyw był jeszcze starszy od niego, miał rubaszny śmiech, ciężki dowcip i żadnych złudzeń. Jednak po prawie 2 latach współpracy szczęściarz przeszedł na emeryturę, a Sebastianowi przydzielono nową, młodą partnerkę. Kiepski pomysł przełożonego: on miał wprowadzić ją w arkana pracy w wydziale, a ona miała zmusić go do objawiania większej energii i zapału do pracy. Na razie doprowadziła go do szału, prawie. Nie przyznałby przecież, że dostrzegł w niej kompetentną policjantkę i partnera, na którym mógłby polegać, jeśli tylko się na to zdobędzie.
- Za radą pani psycholog został właścicielem psa, żeby być za kogoś odpowiedzialnym. Zamiast typowych ras psów policyjnych wybrał whippeta, psinę-chucherko, której dał na imię Ricochet.
- Jest wybrednym kawoszem. Spienione mleko i syropy do kawy - to zdecydowanie coś dla niego.
- Stara się dbać o formę. Zawsze był aktywny, więc przychodzi mu to łatwiej. Lubi biegać i pływać, a także korzystać z publicznych kortów, by grać w tenisa. Jako kibic, jest fanem Metsów.
- Lubi od czasu do czasu grać w szachy. Podjął raz czy dwa wyzwanie od staruszków w Central Parku. Za każdym razem przegrał z kretesem, ale przyjął to z godnością.
- Uważa, że poza kawą nie ma uzależnień. Owszem czasem zapali, albo wypije, ale kontroluje ilości wypitego alkoholu i papierosów, wcale też nie czuje przymusu, żeby to robić. Więc jak na niego jest człowiekiem prawie bez uzależnień.
- Lubi majsterkować i grzebać przy samochodach. Kiedy był na bezpłatnym urlopie dorabiał sobie pracując u mechanika.
- Generalnie złoty z niego człowiek, co przeprowadzi staruszkę przez ulicę, a małolatowi wlepi pouczenie, zamiast go skuć. Jednak jego cierpliwość ma swoje granice. Poza tym jest strasznie uparty, zawzięty, jest raczej introwertykiem, no i zżera go postępujący marazm.
- Poza kawą jest w stanie wydać wszelkie pieniądze na samochód, jest też wybredny w doborze... perfum.
- Stereotypowy glina z zamiłowaniem do donutów i bajgli, oraz podjadania różnych rzeczy na służbie. Brakuje tylko brzuszka z przodu, na to by sobie nie pozwolił.
- Nigdy do końca nie odpuścił sprawy śmierci swojej matki. W domu dalej ma kopię akt tej sprawy, bezpiecznie ukryte pod deskami podłogi.
- Synu, w tej gablocie nikt nie chce się znaleźć. Umieszczają tam zdjęcia tych, którzy w służbie policyjnej oddali swoje życie.
Sebastian dzieciństwo miał udane, chociaż krótkie. Matka, ojciec i on stanowili małą ale kochającą się rodzinę. Byli też dziadkowie ze strony matki, których odwiedzał w co drugi weekend. Poza rzeczami,, których uczy się każde dziecko - a przynajmniej powinno - czyli jak rozpoznawać dobro od złego, że nie można ufać nieznajomym, nawet jeśli oferują cukierka, oraz, że starsze osoby należy szanować, rodzice nauczyli go trzech bardzo ważnych rzeczy. Po pierwsze, że jest Nowojorczykiem. Rodzice od dziecka wpoili mu miłość, do miasta, które nigdy nie śpi, do Coney Island, ale wraz z tą miłością szło zrozumienie: Nowy Jork był betonową dżunglą, ale należało zachowywać się wobec niego jak wobec sił natury: szanować je i nie przeceniać swoich własnych możliwości. Po drugie rodzice nauczyli go, że powinien doceniać i szanować swoje korzenie - po matce szwedzkie, po ojcu włoskie, nawet jeśli były bardzo odległe. Po trzecie, Sebastian zdawał sobie sprawę z silnych tradycji policyjnych w rodzinie jego matki, która potrafiła być surowa, ale jednocześnie była ciepłą, kochającą osobą. Mały Bastian ją uwielbiał. Mimo tych rodzinnych tradycji nigdy nie czuł szczególnej presji ze strony najbliższych.
Jego dzieciństwo skończyło się, gdy miał 10 lat. Od jakiegoś czasu jego ojciec chorował i gasł w oczach. Choroba zżerała go od środka, aż dokonała dzieła i Sebastian stracił ojca w wieku 10 lat. Mimo, że w pewnym sensie był na to przygotowany, mocno to przeżył, z jednej strony zżył się jeszcze z matką, ale ponieważ zabrakło ojca, który mógł się nim zajmować, kiedy matka była w pracy, jego dzieciństwo, niewinność i naiwność, oraz poleganie w większości na dorosłych się skończyło. Z resztą już wcześniej był wyjątkowo samodzielnym dzieckiem.
Tęsknota za ojcem miała towarzyszyć mu jeszcze długo, zwłaszcza, że wchodził w wiek nastoletni, który jak wiadomo bywa burzliwy. Uczył się dobrze i lubił to, przodując w przedmiotach ścisłych, lubił się też ruszać i miał mnóstwo energii, czasem zdarzało mu się napsocić, jednak nie był wcale znowu bardzo kłopotliwym dzieckiem. Jako chłopiec miał wiele pomysłów na siebie, fascynowała go też praca matki, chociaż rodzicielka nie zachęcała go do tego jakoś szczególnie. Oczywiście sporo się zmieniło, gdy wszedł w okres nastoletniego buntu. Wystrzelił do góry z wzrostem - i jak to jest w przypadku każdego nastolatka - rządziły nim hormony. Kusiło go wszystko to, co Nowy Jork mógł zaoferować, więc miał swój okres imprezowania, pierwszych używek i szwendania się po mieście bez celu. Nauka zeszła nieco na drugi plan. Jego matka, chociaż początkowo uważała, że musi się wyszaleć, a potem się uspokoi, w końcu musiała zainterweniować, gdy Bastian znalazł się za blisko nieciekawego towarzystwa, i tego oblicza Nowego Jorku, którego nie chciała jeszcze przed nim odkrywać. Chyba po raz pierwszy Sebastian nie posłuchał jej głosu rozsądku, ładując się w kolejne kłopoty, dopóki pewnej nocy nie zadzwonił do swojego dziadka w panice. Tym razem posunął się za daleko i mogły grozić mu większe kłopoty niż zawieszenie w szkole. Dziadek - który był już blisko siedemdziesiątki, ale dalej trzymał się prosto, z pełną godnością byłego sierżanta policji - zadziałał, ugasił pożar, wykorzystał swoje znajomości, ale też wymagał, aby Sebastian wyciągnął wnioski z tej przygody. Matka była zła, że nie przyszedł z tym do niej, ale dziadek go zrozumiał: Sebastian potrzebował po prostu jakiejś równowagi, męskiej ręki - nawet jeśli w zaistniałej sytuacji była to ręka jego dziadka. Faktycznie wyciągnął wnioski i w kolejnych dniach w końcu się uspokoił. Coś też sobie postanowił.
It was fate, nothing less, nothing more..
To było przeznaczenie, mógł się tego domyślić od kiedy pierwszy raz pojawił się w wydziale NYPD, w którym pracowała jego matka, patrząc na wszystko wielkimi ze zdziwienia oczami dziecka. Trzecie pokolenie rodziny, które wybrało mundur. Od tej pory Sebastian zaczął planować wszystko na konto kariery policyjnej: poprawił stopnie, wystrzegał się od błędów wieku nastoletniego, chociaż oczywiście nie był idealny. Zaliczył przygotowanie wojskowe, wybrał odpowiednie studia, bo przecież nie chodziło tylko o to, żeby być policjantem, ale żeby zajść naprawdę daleko, pchała go do tego dziejowa ambicja.
To nie znaczy oczywiście, że przez cały czas był "czysty jak łza" i nie popełniał błędów. Niektóre miały mieć długotrwałe konsekwencje. Był to też oczywiście czas pierwszych związków, jednak Sebastian z uporem maniaka podporządkowywał wszystko przyszłej pracy. Skończył studia kierunkowe i akademię policyjną z doskonałymi wynikami i zaczął praktykę.
Od pewnego czasu między Sebastianem a jego matką zaczął się tworzyć dystans. Po części naturalny, wynikający z tego, że on był dorosły, miał swoje życie. Inna przyczyna była taka, że matka wciąż pozostawała w czynnej służbie i nie chciała, aby ktoś myślał, że Sebastian cokolwiek zawdzięcza swoim znajomościom. Głosy o tym były jednak nieuniknione, mimo, że jego matka nosiła swoje panieńskie nazwisko. Mimo wszystko więź między nimi wciąż była bardzo silna, nawet jeśli później Sebastian zdał sobie sprawę, o jak wielu rzeczach matka mu nie mówiła. Pozostało jej kilka lat do emerytury, kiedy pewnego późnego wieczoru rozdzwonił się telefon Sebastiana: długo planowana akcja policji okazała się kompletnym fiaskiem, strzelanina, pożar, chaos, kilku rannych funkcjonariuszy.. oraz jego matka. Ona i jej partner zginęli podczas tej akcji. Nieszczęśliwy wypadek, a właściwie splot nieszczęśliwych wypadków. Uwierzył w to chyba tylko dlatego, że kompletnie się załamał i bardzo długo nie mógł pozbierać.
Wyparcie, szukanie innego rozwiązania jest procesem naturalnym, tyle, że powinno trwać nie więcej niż kilka dni, lub tygodni. Dla Sebastiana oprócz świadomości utraty najbliższej mu osoby i jedynej rodziny, jaka mu pozostała, pojawiła się pewność, że coś tu jest nie tak, że to nie może być tylko wypadek, nie wierzył w tak nieszczęśliwe przypadki. Ta myśl zdominowała go zupełnie. Starał się funkcjonować normalnie, zamieszkał w domu rodziców, w którym wszystko mu o nich przypominało. Starał się jak dawniej pracować na pełnych obrotach, ale myśl, że śmierć jego matki nie mogła być przypadkiem, i że on musi odkryć prawdę go nie opuszczała. Ukończył szkolenie w terenie, przełożeni byli z niego zadowoleni, ale jednocześnie wykorzystywał każdą okazję do zdobycia strzępów dowodu: od podpytania dawnych kolegów matki przy piwie, po w końcu zdobycie akt dokumentujących tę fatalną w skutkach akcję policyjną. Można spokojnie uznać, że miał na tym punkcie obsesję, chociaż jednocześnie starał się z tym kryć, cieszyć z pierwszego awansu.
W końcu jego przełożeni dostrzegli, że złamał zasady, przywłaszczył sobie akta, które do niego nie należały. Wykazali w pewnym sensie zrozumienie: Sebastian został wysłany na przymusowy, bezpłatny urlop, a o kolejnych awansach mógł zapomnieć na dłużej. Oficjalnie oddał akta i przeprosił, nieoficjalnie zrobił drugą kopię, o której nikt nie wiedział. Skazanie na odpoczynek było dla niego katorgą, powroty do pustego domu były trudne, zdał sobie też w końcu sprawę, że nie może tylko grzebać w przeszłości, nieważne jak bardzo chciałby odkryć prawdę, udowodnić swoje racje. Wpuścił resztę świata do swojego życia i nie było odwrotu.
My biggest sin was marrying you, because I was married to career earlier, and that makes me a bigamist
Wpadła mu w oko już wcześniej, jednak jeśli się spotykali, to miało to charakter niezobowiązujący. Odsunięcie od pracy stworzyło lukę w jego życiu, która uzmysłowiła mu jak jednopłaszczyznowe i samotne prowadzi życie. Po raz pierwszy zainwestował swój czas i myśli w ten związek i.. zakochał się. Udało jej się odciągnąć go od mrocznych policyjnych tajemnic, a Sebastian z czasem poczuł, że tego pragnie, że chciałby mieć rodzinę. Zmianę zauważyli nawet jego przełożeni, pozwolili mu wrócić do pracy na krótko przed ślubem. Mimo wszystko nawet po powrocie do pracy był zakręconym nowożeńcem, który szalał za swoją żoną. Pozwolił, aby przeszłość pokryła się patyną kurzu, chociaż nie zaniechał pamięci rodziców. W końcu przychodzi jednak taki czas, gdy mija pierwsza euforia i dopada cię szara rzeczywistość, rachunki, zakupy, obowiązki, nawet radość z narodzin dziecka zmienia się w konieczność zmieniania pieluch, mimo, że szalejesz za tym nowym człowieczkiem, którego stworzyłeś. W pracy Sebastian nie zapomniał całkiem o sprawie śmierci jego matki, ale znów był ambitny, chciał się wykazać, chciał zostać detektywem, pracować w wydziale zabójstw. Jego pracoholizm - który przecież już wcześniej był rzeczą oczywistą - zaczynał negatywnie wpływać na jego małżeństwo, na dzieci. Żona miała do niego o wszystko pretensje, a on tego nie rozumiał przecież naprawdę się starał. W głębi ducha wiedział, że już wybrał, że na pierwszym miejscu zawsze będzie praca, a dopiero potem rodzina. To wszystko zaczęło się kumulować: ciężkie doświadczenia normalne dla policyjnej kariery, pracoholizm, tarcia w małżeństwie, pretensje żony, wyrzuty sumienia, i ta sprawa, która jątrzyła go od lat. Tak pojawiły się u niego pierwsze znaki zbliżającego się wypalenia zawodowego. I życiowego.
Divorces are made in heaven, but they can bring hell to earth
O tym, że Sebastian wciąż stara się zbadać sprawę śmierci swojej matki nikt nie wiedział. Poza tym do jego pracy trudno byłoby się przyczepić, awansował więc znowu, a w końcu trafił do wydziału przestępczości zorganizowanej, czyli dokładnie tej samej komórki, do której należała jego matka. Pracował jeszcze ciężej, jego żona chyba przestała się łudzić, że Sebastian postawi ją na pierwszym miejscu. Chciałby, chciałby być lepszym mężem i ojcem, chciałby umieć tak balansować między życiem prywatnym i zawodowym, jak jego matka. Nie potrafił jednak, a pozew rozwodowy był tego naturalnym następstwem. W pewnym sensie Bastian "wylogował" się z tego małżeństwa. Nie podjął walki o związek, przyjął na siebie winę, nie walczył o dzieci, zgodził się na alimenty, mimo, że komplikowało to jego sytuację majątkową. Gdy było po wszystkim urządził sobie długą posiadówkę z whisky, wyrzucając lata zaniedbań. Nie miał pojęcia, że to niczego mu nie ułatwi. Pustka wróciła, a wyrzuty sumienia wobec dzieci nie odeszły. Było mu żle z tym, że był obecny w ich życiu jak gość i zgotował im konieczność oglądania, jak rozpada się małżeństwo rodziców. To zaczęło też rzutować na jego pracę, a marazm zaczął postępować, mimo, że Sebastian próbował dalej przeć do przodu, wspinać się po szczeblach kariery politycznej, chociaż nie pamiętał już, dlaczego tak mu na tym zależało. To wiązało się też z popełnianiem błędów, chociaż wcześniej się ich wystrzegał. Dochodził też bagaż lat pracy, niechęć do systemu, którego był częścią. W końcu nie mogło to umknąć uwagi jego przełożonych, jednak ci ani go nie zwolnili, ani nie wysłali na wcześniejszą emeryturę. Decyzja zapadła, o tym czy Sebastian wciąż nadawał się do pracy miał zdecydować psycholog. Psycholog okazał się kobietą. Atrakcyjną kobietą.
I'm criticized, but all your bullets ricochet..
Zaczęło się zwyczajnie, niewinnie, od próby przekonania go, że psycholog nie jest wrogiem. Z czasem zaczął jej ufać, mówić nie tylko o ciężarze zawodowych doświadczeń, ale też o wyrzutach sumienia, nieudanym małżeństwie, ojcostwie, a nawet o tej sprawie sprzed lat. W końcu zaczął wyczekiwać tych wizyt, a jednocześnie znów poczuł większą energię do życia i działania. Nie było jeszcze idealnie, ale był to niewątpliwy postęp. A potem wszystko to zepsuł, bo przestał patrzeć na nią tylko jak na panią psycholog, i w końcu przekroczył dopuszczalne granice. Ich romans był krótki, ale jednocześnie był to najszczęśliwszy czas w jego życiu w perspektywie ostatnich miesięcy. Kiedy powiedziała mu, że nie może tego ciągnąć, okazał zrozumienie. Rozstali się w neutralnych stosunkach, tak aby nikt niczego się nie domyślił. Dostał zielone światło do dalszej pracy, a potem zapadła decyzja o przeniesieniu go do wydziału zabójstw na 84 posterunku policji, na Brooklynie. Zawsze chciał pracować w tym wydziale, ale przyszło to za późno. Poprawa była chwilowa, marazm i wypalenie powróciło, jednak Sebastian stara się z tym ukrywać. Prawda jest taka, że chociaż nie ma już dawnego zapału do tej pracy, nie wie co miałby ze sobą zrobić po emeryturze. Jest więc zawieszony w próżni.
Z pierwszym partnerem w nowym wydziale dogadywał się świetnie. Detektyw był jeszcze starszy od niego, miał rubaszny śmiech, ciężki dowcip i żadnych złudzeń. Jednak po prawie 2 latach współpracy szczęściarz przeszedł na emeryturę, a Sebastianowi przydzielono nową, młodą partnerkę. Kiepski pomysł przełożonego: on miał wprowadzić ją w arkana pracy w wydziale, a ona miała zmusić go do objawiania większej energii i zapału do pracy. Na razie doprowadziła go do szału, prawie. Nie przyznałby przecież, że dostrzegł w niej kompetentną policjantkę i partnera, na którym mógłby polegać, jeśli tylko się na to zdobędzie.
- Za radą pani psycholog został właścicielem psa, żeby być za kogoś odpowiedzialnym. Zamiast typowych ras psów policyjnych wybrał whippeta, psinę-chucherko, której dał na imię Ricochet.
- Jest wybrednym kawoszem. Spienione mleko i syropy do kawy - to zdecydowanie coś dla niego.
- Stara się dbać o formę. Zawsze był aktywny, więc przychodzi mu to łatwiej. Lubi biegać i pływać, a także korzystać z publicznych kortów, by grać w tenisa. Jako kibic, jest fanem Metsów.
- Lubi od czasu do czasu grać w szachy. Podjął raz czy dwa wyzwanie od staruszków w Central Parku. Za każdym razem przegrał z kretesem, ale przyjął to z godnością.
- Uważa, że poza kawą nie ma uzależnień. Owszem czasem zapali, albo wypije, ale kontroluje ilości wypitego alkoholu i papierosów, wcale też nie czuje przymusu, żeby to robić. Więc jak na niego jest człowiekiem prawie bez uzależnień.
- Lubi majsterkować i grzebać przy samochodach. Kiedy był na bezpłatnym urlopie dorabiał sobie pracując u mechanika.
- Generalnie złoty z niego człowiek, co przeprowadzi staruszkę przez ulicę, a małolatowi wlepi pouczenie, zamiast go skuć. Jednak jego cierpliwość ma swoje granice. Poza tym jest strasznie uparty, zawzięty, jest raczej introwertykiem, no i zżera go postępujący marazm.
- Poza kawą jest w stanie wydać wszelkie pieniądze na samochód, jest też wybredny w doborze... perfum.
- Stereotypowy glina z zamiłowaniem do donutów i bajgli, oraz podjadania różnych rzeczy na służbie. Brakuje tylko brzuszka z przodu, na to by sobie nie pozwolił.
- Nigdy do końca nie odpuścił sprawy śmierci swojej matki. W domu dalej ma kopię akt tej sprawy, bezpiecznie ukryte pod deskami podłogi.